• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

tlekomunikacja

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • Stacje Bazowe GSM UMTS

Archiwum

  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005

Najnowsze wpisy, strona 24


< 1 2 ... 23 24 25 26 27 ... 50 51 >

cztery

Tego roku zima była nadzwyczaj łagodna i śnieżna. Temperatury nieco poniżej zera i świeże opady śniegu powodowały, że krajobraz na myśl przywoływał baśnie i bajki. Jednak najstarsi górale mówili, że prawdziwe mrozy jeszcze nadejdą. Nie odstraszało to oczywiście turystów, którzy licznie odwiedzali wszystkie ośrodki narciarskie. Nie tylko stoki były oblegane. Szlaki turystyczne, w tej porze roku jeszcze bardziej urokliwe, były pełne wycieczek. Szron osiadający na drzewach powodował, że wyglądały jak wycięte z papieru. Kontrastujący z bielą błękit nieba i zimowe słońce dopełniały obraz. Brak wiatru pozwalał usłyszeć delikatne skrzypienie śniegu, a echo niosło odgłosy dobrej zabawy ze stoków wysoko na szczyty gór.
Góry to nie tylko przyroda, to także ludzie. Ten surowy klimat przez wiele wieków kształtował typ człowieka odpornego na odpornego na przeciwności losu, potrafiącego radzić sobie w każdych warunkach. Człowieka otwartego na potrzeby innych, o wielkim i dobrym sercu. Spośród wszystkich o Nim mówiono, że najbardziej zna góry, tu się urodził i przeżył całe życie. Nigdy nie wyjeżdżał, morze znał z opowieści a wielkie miasta kojarzyły mu się tylko z tłokiem. Nie lubił tego, wolał wyjść na jakiś szczyt, usiąść, zjeść kawał zwykłego wiejskiego chleba, porozmawiać z przyrodą, posłuchać gór. Wielu tak robiło, ale tylko jemu góry odpowiadały, tylko on rozmawiał z nimi. Dlatego też nigdy nie czuł się samotny. Nigdy też nie pragną bogactw, mała, ale przytulna chatka na stoku wystarczała mu. Trochę rzeźbił, malował i pisał. Czasami oprowadzał wycieczki. W góry wychodziła grupa rozkrzyczanych miastowych, wracała cicha, spokojna, pełna szacunku i powagi dla tego regionu. Wracali z uśmiechem na ustach, a potem jeszcze wielokrotnie go odwiedzali. Miał wielu przyjaciół i żadnych wrogów, może z wyjątkiem lekarzy, którzy nie mogli go zmusić do wizyt i brania leków. Szczególnie to było widać, gdy siwizna przyprószyła włosy. Podupadł na zdrowiu, schudł, zaczął chodzić nieco wolniej, podpierając się pięknie rzeźbionym kijem.
Tak jak mawiali górale nadeszła ta ciężką część zimy, zasypało drogi, chwycił srogi mróz. Jego chatka została odcięta od świata na kilka tygodni. Był na to przygotowany, zapasy drewna i jedzenia mogły starczyć na miesiące. I wystarczyły. Gdy tylko drzewa się znów zazieleniły wyszedł wszystkich doliny. Odwiedził wszystkich bliskich znajomych. Ostatniemu powiedział, że idzie przejść się na jeden szczyt. Z plecakiem i swoim kijem wyszedł. Ostatni turyści właśnie schodzili ze szczytu gdy on tam doszedł. Powiedział im żeby szli, on ich dogoni. Nie stało się tak gdyż pozostał noc na szczycie, nazajutrz promienie słońca po raz ostatni ogrzały pomarszczoną twarz. Słońce oświetliło skaliste szczyty i postać opartą o krzyż ustawiony na najwyższym szczycie. Światło padło na obłe kształty dalszych wzniesień i refleksami rozstrzeliło po tafli górskich łąk i lasów. Gra świateł wydawała się nie mieć końca. Jego twarz rozjaśnił uśmiech, wstał ubrał plecak i ruszył w drogę powrotną. Gdy schodził ze szczytu wydawało mu się że widzi świetlistą postać wyciągającą ku niemu ręce. Nikt nie wie, co stało się później. Nikt go już więcej nie widział, mimo że poszukiwania trwały wiele dni.
Czasami zagubieni turyści opowiadają o starszym mężczyźnie z plecakiem, który wskazuje im dobry kierunek a potem znika we mgle. Można też o świcie zobaczyć kogoś na szczycie. Niektórzy mówią, że postać z plecakiem i laską ma białe skrzydła.
Telekomunikacja GSM i Underground Forum
13 stycznia 2007   Dodaj komentarz

swieta

... i w zasadzie już po swietach. Jako zagorzaly (hehe, smisznie to brzmi) ateista nie przykladam zbytniej wagi do tych dni... a jednak jakas tradycja jest, milo jest sie spotkac w rodzinnym gronie, przelamac oplatkiem, zyczyc wszystkiego najlepszego. Nawet wykonalem pare telefonow, zaskakujac tym samym pare osob :-)))
lockpicking
Zycie plynie swoim torem, nowy rok za pasem, MATURA (nienawidze tego slowa... nie wiem czemu) tez za pasem. Szybko to leci wszystko... w zastraszajacym tempie bym powiedzial... czuje sie jakbym wsiadl do pedzacego na leb na szyje pociagu zwanego zyciem. I pociag nie moze zwolnic. Wyskoczyc z niego nie sposob, nie chce. Dobrze mi w nim. Tylko czemu on tak pedzi... na leb, na szyje... Za niespelna 2 miesiace skoncze 19 lat... przeciez przed chwila zapalilem swojego pierwszego papierosa, przed paroma minutami pociagnalem pierwszy lyk alkoholu, zaznalem milosci fizycznej... mimo to nie czuje sie jeszcze stary :-) Na szczescie! Jeszcze duzo przede mna, tak sadze. Wiele sie moze zmienic w tym, nadchodzacym roku 2003. Mam taka swoja teorie...
Wszystko sie zaczelo sypac u nas, w rodzinie okolo roku 1995. Taaak... ten rok byl feralny, matka z ojcem na stale sie rozeszli (dokladniej to ona go wyrzucila z domu..) zaczely sie problemy finansowe, sprawy w sadzie o alimenty. Zadna ze stron nie chciala rozwodu. Z prostej przyczyny - to kosztuje! Wiecie ze rozwod kosztuje? Ja sie wtedy o tym dowiedzialem.... No i sa w separacji do tej pory... ale o czy mto ja? Aha. No wiec od tego 1995 roku minelo siedem, dluuugich, chuudych lat. Moja teoria opiera sie na prostym zalozeniu, ze ktos wtedy nad nasza rodzina, zyciem rozbil lustro :) A jak to sie zwyklo mowic - rozbicie lustra to 7 lat nieszczesc. No wiec jakos przetrwalismy te 7 lat. Jakos, bo latwo nie bylo zapewniam. Teraz bedzie lepiej! Wierze w to z calego serca!!
26 grudnia 2006   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 23 24 25 26 27 ... 50 51 >
Swistak666 | Blogi