dwadziescia
Ktoś mądry dawno temu powiedział że człowiek jest zwierzęciem stadnym. Pewnie miał racje, gdyż w każdym z nas jest cząstka która nieustannie potrzebuje towarzystwa innego człowieka, czasami fizycznego czasami tylko duchowego. Są ludzie którzy samotnie opływają świat, zdobywają najwyższe szczyty, przemierzają pustynie. Wielu nazywa ich Wielkimi Samotnikami. Ale tak naprawdę tych najbardziej samotnych znajdziemy tam gdzie jest najwięcej ludzi. Ci podróżnicy są sami ale nie samotni, ciągle mają poczucie duchowej więzi z przyjaciółmi których zostawili i których odwiedzą po powrocie. Ta ich samotność jest tylko fizyczna, a ten stan jest bardzo łatwo zmienić. Samotność duchowa to choroba, czasami nieuleczalna, dziś pomału staje się to epidemią. Człowiek rano budzi się idzie do pracy, wraca robi zakupy i kładzie się spać. Cały czas w towarzystwie innych jednak cały czas samotny. Nawet jeśli ma rodzinę, to niezrozumienie potrzeb i pragnień prze najbliższych może ta samotność duchową pogłębić. A taki stan powoduje że czujemy się nieszczęśliwi. Lekarstwem na tą chorobę jest zwykłą rozmowa, zrzucenie na chwile tej skorupy w której ciągle żyjemy i otwarcie się na potrzeby innych. Danie siebie innym. Czasami trafi się na złych ludzi, czasami na równie samotnych i uleczy się siebie i ich. Jutro jest zwykły dzień, ale dla niektórych może być to dzień w którym zrozumieją jak bardzo są samotni i nieszczęśliwi. Jeśli możecie uśmiechnijcie się do nieznajomych na ulicy, do bliskich w domu, do tych których kochacie ale za rzadko im to mówicie, taki mały gest a może dodać otuchy.