weekend
telekomunikacja
Potem ogladalem jakis film na kompie a pod wieczor Radek stwierdzil, ze musimy gdzies wyjsc. Ja na to, ze nie mam kasy. A on mowi, ze postawi mi wino. Coz, jak daja to sie bierze =) Precyzujac - nie bylo to wino, ale nalewka Cavalier, siedemnasto-procentowe, porzeczkowe gowno. Tzn. da sie to pic, niektorzy nawet powiedza, ze jest pyszne. Ja tak nie uwazam. Pilismy pod szkola, na boisku. Zimno. Tak gdzies po pol godziny ktos zaczal nam swiecic dlugimi po oczach. Patrzymy - Matiz. No to podeszlismy a tam ziomale obalaja browary w samochodzie :) Zalapalismy sie z Radkiem na darmowy transport, potem poszlismy na Rynek. Tam do knajpy i jeszcze po browcu. To juz dla mnie bylo za duzo. Wyszedlem, zwrocilem i wrocilem :-) Wychodzac kolega wzial ze soba kufel z piwem =) Chyba nie chcial sie z nim rozstawac. Poszlismy do mieszkania znajomego mojego brata, do ktorego ma klucze. Tam poszedlem spac, obudzilem sie pare godzin temu i pisze sobie bloga. Kaca nawet nie mam, ale czuje sie struty. Od dzis nalewkom nie.