Pijany koles wczoraj...
... kiedy podjechalismy samochodem kumpla pod dyskoteke Extreme, wpierdolil nam sie w tylne lewe drzwi. Naspidowany, albo skwaszony... nie wiadomo. W kazdym razie szybciutko odjechalismy. Po dluzszych ogledzinach okazalo sie, ze duza czesc drzwi jest wgnieciona, lacznie z klamka. No to dzwonimy po znajomych "od mokrej roboty". Najpierw dealer szkolny, koles co to ma naprawde niepokolei w glowie, zabilby kolesia pewnie, ale niestety byl nieosiagalny. Potem do Artka, taki duzy ochroniarz, ale niestety musial sie zajmowac swoim 2-letnim synkiem, wiec nie byl w nastroju do lamania kosci akurat. Jeszcze pare telefonow i dalej dupa. Siedzimy i sie zamulamy. Wreszcze padla niesmiala propozycja - a moze by tak po pyty zadzwonic? :-) Przyjechaly po godzinie wyczekiwania i sledzenia ofiary. Zostal zatrzymany, odwieziony na izbe wytrzezwien, szkoda wyceniona na 240 zeta, poltorej godziny spedzone na komisariacie i po sprawie. A pomyslec, ze gdybysmy sie wczesniej do kogos dodzwonili.... to co by nam z tego bylo? Satysfakcja? Zadna, zwazywszy na wydatek, na ktory by zostal narazony wlasciciel samochodu. A jeszcze by cos gorszego z tego moglo wyniknac, kolo moglby miec kose, albo inny zmyslny gadzet... hih... na cos ta policja w koncu sie przydaje :)